środa, 10 czerwca 2009

IRONMAN70.3 St. Polten - Austria - elim. do MŚ

Niedziela, 24 maja to była dla mnie bardzo ważna data. Całą zimę trenowałem by walczyć o slot na Mistrzostwa Świata w Ironman70.3 na Florydzie. Takie małe marzenie, chociaż pojechać. W imprezie brało udział 2400 zawodników z całego świata. Samych PRO było 61. Moja kategoria M18-24 liczyła 70ciu zawodników. Na liście startowej były nazwiska: Chris Mccormack,Vanhoenacker Marino,Cigana Massimo, Darek Czyżowicz i wielu innych światowej sławy zawodników. Stres był, tym bardziej, że do tej pory realizowałem każdą coraz wyżej stawianą poprzeczkę i od dłuższego czasu nie zaznałem smaku przegranej. Po przejechaniu trasy samochodem, wiosek był jeden. Ale tu pięknie i mega trudna technicznie (w sumie były dwa wnioski :)). Moje obawy potwierdzili na odprawie najlepsi, trzeba było to dobrze rozegrać. Pływanie odbywało się w dwóch jeziorach, pomiędzy nimi było ok 400m dobiegu. Rower: pierwsze 20km po autostradzie pod boczny/w twarz wiatr, podjazd 6km, teren falisty wzdłuż rzeki wiatr boczny lekko w twarz, 8km podjazdu i niby zjazdy ale ciągle hopki więc właściwie maksymalna prędkość jaką osiągnąłem to 73km/h co jest bardzo kiepskim wynikiem jak na zjazd. Bieg składał się z 2 pętli po 10,5km, o najróżniejszej nawierzchni: tartan, droga utwardzana, asfalt, kostka, kamień, drewno i wykładzina. Trasa biegowa również trudna, dużo zakrętów, i kilka krótkich ostrych podbiegów. Dodatkowo dowiedziałem się, że w mojej kategorii nie ma trzech slotów na Florydę tylko dwa co jeszcze bardziej wprawiło mnie w zwątpienie. Tydzień przed startem wszyscy kazali mi odpuszczać, źle się z tym czułem, miałem wrażenie, że tracę formę. Wszystkie roszady ze zmianą noclegu, robieniem 150 tyś. rzeczy na raz i wszechobecne słowa szybko, szybko... Nie pomagały. Powstał z tych wszystkich drobnostek dość duży problem i wyjścia były tylko dwa: albo on albo ja.

Rano wstałem z bardzo silnym postanowieniem, że jednak Ja. Śniadanie, stołówka cała zapełniona jak na 5 rano. Wszyscy dziwnie szybko zjedli i wyjechali, gdzie oni się tak śpieszyli? przecież jeszcze dużo czasu. Pierwsze opóźnienie wyjazdu już lekko wprawiło mnie w nerwowy nastrój. Do miejsca startu mieliśmy 6km. na 3km do celu okazało się, że przed nami jest gigantyczny korek i wtedy dowiedziałem się gdzie cała reszta się tak śpieszyła. Tego się nie spodziewałem, tego nie przewidziałem. Start PRO był o 7:00, mojej kategorii wiekowej o 7:05, musiałem jeszcze napompować powietrze, wsadzić bidon, batony itp do wczoraj wsadzonego do boksu roweru. Patrze nerwowo na zegarek...6:05..myślę, nie zdążę. O 6:17 nie wytrzymałem, wyszedłem z samochodu, plecak, pianka i biegnę. Na miejscu okazało się, że bidon za duży, że woda i pompka w samochodzie. Fakin szit. Jak zawsze w takiej sytuacji nikt nic nie ma. Całe szczęście, że był Szymon i dał mi brakujący sprzęt, wodę pożyczył mi jakiś Niemiec. Wprost wymarzona sytuacja jak na cały sezon przygotowań. Szymon gdzieś zniknął, nie miałem gdzie zostawić pompki, start za 20min. Zasuwam nad jezioro, bo to spory kawałek. Kolejka do toitoia kilometrowa, wiec do georga busza...6:57 dobiegam na miejsce startu. Cała moja kategoria już dawno w piankach i w wydzielonej sekcji czeka na start. Maciej Skóra dopiero zakłada strój startowy. Zaczyna się odliczanie, MS zakłada piankę. 2min do startu plecak nie mieści się do worka z numerem oddawanego do depozytu, dałem go jakiejś dziewczynie i poprosiłem, żeby oddała za mnie bo nie zdążę. Wbiegłem do wydzielonej strefy, moja kategoria już w wodzie. Jakiś człowiek zapiął mi piankę, dałem nura do wody, wypływam w pierwszej linii i sygnał startera!!!

Na pierwsza boję wpłynąłem 3ci. Brak rozgrzewki, za mocne tempo dało do zrozumienia, że muszę wyluzować. Prowadziłem drugą grupę trzymając się blisko pierwszej. Pomiędzy jeziorami, posłuchałem rady Pana Jacka i biegłem woooolno. Pierwsze przebieranie i rower. Wszystko jakieś dzikie, jak na sprincie. Pierwsze kilometry roweru zdecydowanie za szybko, luzuj maciek luzuj. Autostrada i wiatr dały się mocno odczuć. Zaczyna się podjazd i szybko wyprzedzam kilku zawodników. Okazało się, że źle przejechaliśmy trasę samochodem i na ten podjazd w ogóle nie wjechaliśmy. Wiedziałem, że będzie ciężko ale nie mogłem już zmniejszać tempa. Teren falisty pojechałem strasznie nijako. Wpakowałem się w jakąś grupkę zamiast ich wyprzedzić i zapomnieć. Dopiero tak na 50 km przyspieszyłem. Drugi podjazd początkowo ok, później było już tylko gorzej. Trochę brakowało mi przełożeń, a na stojąco było za wolno. Na szczycie miałem już nie małą fazę. Na moje szczęście góra mnie obudziła, nagle noga zaczęła podawać, była zaciętość, walka, skupienie i jeden cel. Wracamy do miasta, sporo kibiców, zostawiam rower, szybki boks i jazda. Pierwsze metry z oznakami skurczów. OOooo nie, tylko nie to!!! Gdy był kawałek wolnego zatrzymałem się na sikanie. Trwało to z dobrą minutę i chyba wysikałem się za wszystkie czasy! nie mogąc pogodzić się tym, że wyprzedzają mnie coraz to nowi zawodnicy przeskakiwałem z nogi na nogę w trakcie, a to bokiem, w każdym bądź razie było wiele konfiguracji :) Zabrałem się do nadrabiania straconego czasu. Pierwszy kilometr 3.50...za szybko. Luzuje. Drugi kilometr 3.46...cholera za szybko, luzuję, trzeci kilometr 3.43... a w dupe z tym, rura. Przestałem kontrolować tempo, zaufałem intuicji. Tętno było 166-167 więc wiedziałem, że przynajmniej godzinę wytrzymam. Do 15km szybko zleciało, kryzys złapałem od 15 do 18-19, trochę się dłużyło. Pomyślałem, czas nie daje drugiej szansy! Przyspieszyłem ile tylko miałem siły. Nogi na zakrętach już powoli wymiękały, zapał trzymał świadomość, jeden cel.... długie minuty.
Meta.
Ogólny czas jest moją nową życiówką. Jestem z niego zadowolony tym bardziej, że zrobiłem go na takiej ciężkiej trasie. Czas biegu okazał się najszybszy z 2339 startujących Age group i 27 z PRO. Spodziewałem się, że będzie dobry, ale nie aż tak tym bardziej z taką długą przerwą na ... :).
Zająłem drugie miejsce w kategorii wiekowej co dało mi slot na Mistrzostwa Świata na Florydę. Zadanie wykonane!!!! W open byłem 44, co również mnie cieszy, bo okazałem się lepszy niż paru zawodników PRO.


Po zawodach spotkałem się z bardzo dużą krytyką osób, na których zdaniu mi bardzo zależało, właściwie odebrała mi ona radość z osiągnięcia. Mają wszystko, dlaczego zabierają mi marzenia ? Czasami tak się zdarza.


2 komentarze:

  1. Wielkie gratulacje zadowolenia ze startu!!

    Stary, nie przejmuj się ludźmi którzy cie bezpodstawnie krytykują. Znasz swoją wartość, tak jak już znają ją wszyscy.

    Powodzenia w dalszym rozwoju kariery.

    OdpowiedzUsuń
  2. Radość jest dla Ciebie a nie dla innych więc się tym nie przejmuj. Dokonałeś wielkiej rzeczy, jeszcze więcej przed Tobą!
    Powodzenia!
    Przemek (Dr PaiChiWo)

    PS: A w Suszu to faktycznie jak terminator po ostrej walce wygladales z tymi ranami:)

    OdpowiedzUsuń