poniedziałek, 31 sierpnia 2009

Sierpień

Solidnie przepracowany miesiąc, tym samym zakończenie I fazy przygotowania. Przynajmniej pod względem kolarsko-biegowym bo pływanie wciąż zdecydowanie poniżej normy. Ostatnio wprowadzone zmiany w planie treningowym, które początkowo wywołały moje obawy o ich słuszność, ostatecznie po dwóch tygodniach szybko zaczęły przynosić rezultaty. Myślę, że tlenowo jestem przygotowany dużo lepiej niż to było przed eliminacjami do MŚ. Tętno spoczynkowe 38ud/min, waga 66-69 kg, BMI - 20, przy minimum dwóch kawach dziennie :) ciekawe co pokaże krew, którą zbadam w środku tygodnia....
Jestem z siebie zadowolony w 90% tym bardziej, że to wszystko bez jakiejkolwiek suplementacji, którą będę się wspomagał w razie potrzeby w II i III fazie przygotowania. Martwi mnie tylko brak siłowni, na którą niestety już czasu nie starcza, co staram się rekompensować większą ilością siły na treningach. Zbyt mały profesjonalizm i systematyczność w rozciąganiu i ćwiczeniach ogólno-rozwojowych też nie jest powodem do dumy. Duża intensywność w treningu wynika z jednego dnia wolnego przeznaczonego na regenerację - sauna + masaż, a także właśnie gimnastyka i rozciąganie. Można by popracować również nad motywacją...

Treningi kolarskie były nieco krótsze niż było to przed Austrią, 2 do 3 godzin plus jeden ok.5h łączony z biegiem. Właśnie z tych długich zadowolony jestem najbardziej, gdyż te 140-160km mijało szybko a i na bieg zostawało jeszcze siły. Tym bardziej, że przestałem słuchać muzyki na treningach. Siła na razie jak to mówię: pasywna, to też nie ma się co dziwić, że przy podjazdach płyta-oś szału wielkiego nie ma.

Biegowo ładnie. Jestem ciekaw zakwaszeń przy II zakresach ale na razie nie mam możliwości sprawdzenia tego. Mimo to czuję, że lepiej wykonuje te trudne treningi. Problemem są tylko BDR - bardzo długie rozbiegania, strasznie się nudzę. Bez muzyki po 18km zaczynam obgryzać korę z drzew.

A pływanie? no tak... nawet widziałem ostatnio jezioro, czyt. przeszkodę terenową o wilgotności 100% :P W tej konkurencji jak na razie wygrywa moje mocno zakorzenione lenistwo.
Ps. poszukuję partnera/tki treningowej lub kogoś kto będzie stał nade mną z kijem.
Jak na razie stojąc samemu o 7 rano nad brzegiem jeziora, czuję taki przypływ energii ze woda pod pianką zaczyna się gotować, sam z trudem opanowuję ten zapał oraz nieodpartą pokusę wejścia do tej lodowatej wody i przepłynięcia 4km.....wtedy siadam sobie cichutko na plaży i czekam aż mi przejdzie....ok. trochę żartuję. Gdy już wszystkie powody 'dlaczego mam nie wejść do tej wody?' - nie przejdą, to po dryfuję chwilę. Zdarza się to jednak niezmiernie rzadko bo kreatywny ze mnie bambus i zawsze wymyślę coś dobrego :P Ale spokojnie, dzieci pójdą do szkoły to i pływanie się zacznie.

Sponsorem następnego postu będzie, ktoś wyjątkowy... Manuel.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz