poniedziałek, 5 września 2011

Borówno 2011

Po 2 latach przerwy, wreszcie wróciłem na trasę. Stało się to w zeszłą niedzielę. Jak zwykle wysoko postawiłem sobie poprzeczkę - miesiąc przygotowań. Udało mi się odbudować pewne elementy formy ale wiedziałem, że nie wszystkie. Byłem nieprzygotowany ale zmotywowany do walki.

Na liście startowej byli zawodnicy, których stać na bardzo wiele. Wiedziałem, że pływanie będzie mocne. Moim planem było zachować spokój i odnaleźć swój rytm pamiętając o technice. Nie wszystko było jak chciałem ale myślę, że ten ten punkt planu mogę uznać za wypełniony. Pierwszy box nie był moim najlepszym w życiu.
Rower, szybko odnalazłem rytm. Plan miałem ułożony do pierwszego nawrotu, na którym poznałem swoją realną sytuację. Czasami podczas wyścigu trzeba podjąć decyzję i zaryzykować. Mogłem wygrać lub być w pierwszej 10tce. Nie musiałem się długo zastanawiać, kto nie atakuje ten nie wygrywa etapów. Wyliczyłem sobie maksymalną stratę do prowadzących i konsekwentnie realizowałem nowy plan.

Druga zmiana zdecydowanie lepsza. Pierwsze metry biegu były ciężkie ale szybko dochodziłem do siebie. Również szybko się to skończyło, poniosłem konsekwencje swojej decyzji. Bardzo źle się poczułem, straciłem kontakt ze światem. Kolejne kilometry nie były walką z innymi tylko z samym sobą o przytomność i linię mety. Ktoś długo czekał by zobaczyć mnie na niej i nie mogłem jej zawieść. Chcę podziękować wszystkim zawodnikom za wsparcie, które od nich otrzymałem, przepraszam jeśli nie odpowiedziałem lub nie zareagowałem. Było źle.

Zawody ukończyłem, miejsce i czas nie miało znaczenia. Gratuluję innym zawodnikom oraz zwycięzcom.

Szczególne podziękowania dla mojego SUPPORT TEAMu. Z takim wsparciem z pewnością szybko wrócę do starej dyspozycji. Trochę śmieszą mnie komentarze w internecie: 'Maciej Skóra nie ten sam po powrocie. Po połówce, na mecie musiano udzielić mu pomocy', tym bardziej, że piszą je ludzie nie mający pojęcia co się działo u mnie przez ostatnie dwa lata i jakie były powody tak długiej przerwy...mogłoby im być głupio.

na zakończenie mogę powiedzieć, że jestem bardzo zadowolony ze swojego startu. Tym razem się nie udało, 'shit happens'.








fot. Filip Susmanek


Fot. Filip Susmanek


Fot. Filip Susmanek





Fot. Filip Susmanek



Fot. Filip Susmanek

Fot. Filip Susmanek





2 komentarze:

  1. Widziałem jaką walkę toczysz. Tym większy szacun, że dotarłeś do mety z wcale nie złym czasem, jak na zwłoki na które wyglądałeś.

    Walcz dalej! SIŁA!

    OdpowiedzUsuń
  2. ty to normalnie nie jesteś 0,5 ironmana, ty jesteś 1,5 :) Gratuluję!

    PS Też chcę taką koszulkę!!!!! chyba muszę zagadać z prezesówką :)

    OdpowiedzUsuń