poniedziałek, 11 października 2010

Wakacje

Mały wypad w góry, które w moim katalogu wakacyjnym były oznaczone jako nowość. W brew swoim ogólnym wymaganiom, gdzie podstawą jest szukanie najwyższych trudności, okazał się bardzo udany. Mimo, że góry ani wysokie ani trudne, może dlatego, że poprostu inne.

W 5 dni przeszliśmy większość ciekawych szlaków, zdobywając też parę szczytów. Pogoda była przekrojowa, od ulewy i silnego wiatru do upału 35 stopni. Udało mi się przeprowadzić kilka testów sprzętu, które opiszę później. Mimo, że trasy planowaliśmy na 5-9h a tempo marszu często narzucaliśmy wysokie, nie byliśmy zmęczeni. Wieczorem wraz z parą przyjaciół gościliśmy w okolicznych knajpach smakując miejscowych przysmaków. Taką swoistą kropką nad "i" był zachód słońca, który mieliśmy okazję zobaczyć z jednego ze szczytów. Dużo ryzykowaliśmy, gdyż nie mieliśmy latarek a czas zejścia do wioski był 2h15min. Przy tak zachmurzonym niebie mieliśmy ok 30min po zachodzie. Więc dlaczego to zrobiliśmy ? bo wylosowała "krótką słomkę" :)

To był najpiękniejszy zachód słońca jaki widziałem....
Obrona krzyża na Tarnicy i relaks w potoku.

miam miam miam


Dalsza część podróży to Tomaszów Lubelski, który opisze w następnym poscie. Aha...jakby ktoś pytał to byliśmy w Bieszczadach :)

1 komentarz:

  1. Po zobaczeniu krzyża na pierwszym miejscu już myślałem, że się minęliśmy :)

    Też zrobiłem sobie górskie wakacje, ale ja broniłem krzyża na Giewoncie.

    Pozdro!

    OdpowiedzUsuń